Jak co roku maj i początek czerwca to dla nas okres intensywnych przygotowań do kolonii i półkolonii. Co roku odpowiadamy na dziesiątki maili i telefonów na temat naszych wyjazdów wakacyjnych. Jednak najczęściej pojawiającym się pytaniem jest to o gotowość dziecka na pierwszy samodzielny wyjazd, czy to pierwsze kolonie czy, w przypadku jeszcze młodszych dzieci – pierwsze półkolonie.
Pisałyśmy o tym już kilka razy (klik!)dziś chciałabym przypomnieć o tym co oznacza „pierwszy samodzielny wyjazd” i dlaczego jest dla dziecka tak ważny.
Nie tylko kolonie
Pamiętajmy o tym, że samodzielny wyjazd to niekoniecznie pierwsza kolonia. Często zdarza się, że na naszych turnusach pojawiają się dzieci, dla których obóz letni to pierwsza w życiu noc spędzona poza domem! To pierwszy raz kiedy dziecka do snu nie kładzie mama czy tata. Warto zadbać o to, by jednak taka sytuacja nie miała miejsca. Weekend u dziadków czy półkolonie to dobry start, rzucanie dziecka na głęboką wodę wyjazdu wakacyjnego to niekoniecznie najlepszy pomysł. Dobrze zacząć powoli, mniejszymi krokami.
Wyjazd to nie tylko noc bez mamy
Wyjazd na kolonie jest trochę jak pierwszy tydzień w szkole – dziecko musi poznać naraz wiele nowych osób, nowe zasady, musi odnaleźć się w grupie. To bardzo ważna lekcja zachowań społecznych, ale też duże wyzwanie. Warto dziecku pomóc poradzić sobie z tą sytuacją. Na nasze kolonie zawsze można swoje dziecko przywieźć – to ważne zarówno z perspektywy rodzica, który ma okazję zobaczyć ośrodek, warunki i otoczenie, jednak równie ważne dla dziecka, które ten pierwszy krok w nieznane może wykonać trzymając za rękę mamę czy tatę (dosłownie lub tylko w przenośni, szczególnie w przypadku trochę starszych dzieci J). Tak jest zwyczajnie łatwiej. Dobrze też gdy uda się zorganizować koleżankę lub kolegę, kogoś kogo dziecko już zna, z kim razem będzie mogło odkrywać tę nową sytuację.
Moc atrakcji
Pod wpisem na facebook’u znajomej bloggerki przeczytałam ostatnio, że pewna mama nie wyśle na pewno nigdy dziecka na kolonie, bo pamięta, że jako dziecko widziała takie turnusy i bardzo współczuła obecnym na nich dzieciakom nudy. Sama pamiętam, że jako dziecko na obozie z zakładu pracy mojej mamy potwornie się nudziłam – nie było tam kompletnie nic do roboty, raz czy dwa razy dziennie zajęcia i wieczorne konkursy talentów czy ogniska. Nie wiem czy takie wyjazdy dla dzieci są jeszcze organizowane, w każdym razie te które znam wyglądają zgoła inaczej. Plan pracy kolonii Wyspy Dzieci pisany jest na kilka miesięcy przed wyjazdem, a każdy dzień to kilka bloków zajęć. Nie ma czasu na nudę, nie ma czasu na tęsknotę (ba, czasem nie ma nawet czasu na popołudniowy telefon do mamy, bo oprócz zajęć planowych dzieci co i rusz wymyślają wspólne aktywności – zobaczcie zresztą sami – klik!)
Może zacząć od półkolonii
Często rodzice obawiają się, że ich dziecko na kolonii sobie nie poradzi. Rozwiązaniem pośrednim, dającym dziecku szansę sprawdzić się w nowej sytuacji społecznej, a rodzicom przyzwyczaić się do myśli, że jest już ono wystarczająco samodzielne, są półkolonie. Takie organizowane w miejscu pracy to przy okazji ogromne ułatwienie dla rodzica-pracownika (klik i klik). To rozwiązanie godne rozważenia, szczególnie dla tych, którzy mają obawy co do kolonii. Warto wybrać półkolonie, których program będzie ciekawy i atrakcyjny dla dziecka, nie tylko siedzenie w szkole czy świetlicy i jednorazowe wyjścia, bo po takim turnusie dziecko może się tylko zniechęcić do kolonii.
Najważniejsze jest nastawienie
Tak jak wspomniana mama z facebook’a od początku założyła, że dla jej dzieci kolonie to nie będzie atrakcyjna propozycja, tak jeżeli my-rodzice z góry przyjmiemy pozytywne nastawienie do wyjazdu wakacyjnego czy półkolonii – dzieci przyjmą za pewnik, że musi być fajnie. Skoro tata tak mówi! Dla dziecka ważny jest komunikat od rodziców „dasz radę!”, „będzie super!!’, ważne żeby nie widziało obawy ze strony opiekunów, bo skoro dorosły się boi, to jak ja, mały człowiek, mam się nie bać. Kolonie to naprawdę wspaniała przygoda, wyzwanie tak dla nas, jak i dla naszych dzieci. Ale musimy im dać je podjąć. Przypomina mi się obrazek, który idealnie wpasowuje się na koniec tego wpisu. Pozwólcie dzieciom być samodzielnymi!