Moda na coaching – nie tylko osobisty
Zgodnie nie tylko z moimi obserwacjami w ostatnich latach coaching stał się niezwykle popularną formą wspierania rozwoju zawodowego i osobistego i jako taki – jest już powszechnie znany. Firmy oferują swoim pracownikom coaching jako jedną z opcji kafeterii benefitowej lub jako bonus dla pracowników wyższego szczebla.
Natomiast „coaching rodzicielski” jest zdecydowanie mniej znany a jednak nie mniej interesujący i pomocny. Niektóre firmy dostrzegły tutaj możliwość wyjścia do pracowników z czymś innym, z czymś nowym.
W ramach półkolonii zimowych przeprowadziłyśmy spotkania dla pracowników firmy The Royal Bank of Scotland właśnie z obszaru coachingu rodzicielskiego. Temat spotkał się z dużym zainteresowaniem zarówno rodziców dużych dzieci jak i tych malutkich. Jak widać już od pierwszych dni dziecka rodzic stara się zdobyć niezbędne narzędzia do wychowania świadomego swoich talentów dorosłego.
A o co chodzi w coachingu rodzicielskim?
Poniżej moja z współpracującym z nami coachem, Agnieszką Bożek.
Czym właściwie jest coaching rodzicielski?
Jako termin i jako forma wsparcia – choć coraz bardziej obecny w świadomości dorosłych, nadal wymaga według mnie doprecyzowania.
Sama jako rodzic i jako coach jednocześnie często stoję w sytuacji kiedy mam wrażenie, że moje możliwości jako coacha w relacji z własnymi dziećmi się wyczerpują ale czy rzeczywiście powinnam tak myśleć? Kiedy tak naprawdę kończy się rola rodzica coacha a powinna dojść do głosu twarda ręka wychowawcza?
Są takie sprawy, obszary, co do których nie mam pewności czy coaching ma zastosowanie. A jak ty uważasz Agnieszko? Dostrzegasz takie obszary?
Aby móc odpowiedzieć na to pytanie powinniśmy doprecyzować, czym jest coaching. Definicji można oczywiście znaleźć wiele, przykładowa, autorstwa Roberta Dieltsa mówi, że coaching to interaktywny proces pomagania pojedynczym osobom i grupom w przyspieszeniu tempa ich rozwoju i polepszenia efektów działania. W coachingu ważna jest relacja partnerska pomiędzy coachem a odbiorcą coachingu, a jego celem jest przede wszystkim wydobywanie mocnych stron, pomaganie w omijaniu wewnętrznych barier i ograniczeń, usprawnianie procesu uczenia się oraz podniesienie wyników działania.
Przekładając powyższe na relację rodzic-dziecko, zastosowanie narzędzi coachingowych do celów wychowawczych ma sens tylko wtedy, kiedy:
- zarówno rodzic jak i dziecko wyrażają przynajmniej minimalną chęć na rozmowę;
- jest na to czas, tzn. nikt się nigdzie nie spieszy;
- żadną ze stron nie targają silne emocje – rozmowa coachingowa wymaga „czystego” umysłu, koncentracji na bieżącej chwili;
- rodzic jest otwarty na to, co chce powiedzieć dziecko i gotowy zaakceptować jego propozycje rozwiązań;
- rodzic wierzy, że dziecko jest gotowe przejąć odpowiedzialność za swoje słowa i działania.
Chodzi mi o takie tematy jak: posprzątanie swojego pokoju, konieczność utrzymania higieny osobistej, konieczność codziennego ścielenia łóżka czy też odrabianie lekcji, zdobywania wiedzy czy w końcu opieka nad innymi.
Mam tutaj na myśli obszary, w których naszym zadaniem jako rodziców jest pokazanie dzieciom, że dana rzecz jest ważna. Dzieci po prostu muszą się jej nauczyć. (Muszą… czy to nie moja własna projekcja?…)
Jeśli rodzic chce nauczyć dziecko wykonywania konkretnych czynności lub wpoić mu pewne zasady czy normy zachowania, to wtedy coaching rzeczywiście nie ma zastosowania. W takiej sytuacji rodzic wchodzi raczej w rolę nauczyciela, mentora. Natomiast nie zgodzę się, że coaching nie ma w ogóle zastosowania w wymienionych przez Ciebie sytuacjach. To wszystko zależy od kontekstu. Weźmy przykład odrabiania lekcji. Jeśli dziecko nie chce odrabiać lekcji, to najprawdopodobniej ma z tym jakąś trudność. Rozmowa coachingowa rodzica z dzieckiem może pomóc mu tę trudność przezwyciężyć poprzez uaktywnienie jego zasobów (tego, w czym jest dobry, co już wie i potrafi), a w konsekwencji umożliwić znalezienie rozwiązania dla tego problemu.
I co jeżeli dziecko w wieku 8 czy 10 lat ma to po prostu „w nosie” mimo wielokrotnego powtarzania i przypominania? Jaka jest strategia w takiej sytuacji?
Powtarzanie i przypominanie nie mają nic wspólnego z coachingiem. Podstawowe narzędzia coachingowe to aktywne słuchanie i zadawanie otwartych pytań. Jeśli rodzic chce stać się coachem dla swojego dziecka, to powinien podjąć postanowienie, że chce je naprawdę wysłuchać i mu to okazać. Oraz uzbroić się w cierpliwość – nie przerywać, pohamować swoje skłonności analityczne, nie sugerować gotowych rozwiązań. Ważny jest też jakie zadamy dziecku pytania. Istnieje istotna różnica pomiędzy:
- Czy lubisz matematykę (możliwa odpowiedz: tak, nie, nie wiem)
- Lubisz matematykę, prawda? (pytanie sugerujące)
- Co najbardziej lubisz w matematyce (szerokie spektrum odpowiedzi)
I najważniejsze – jeśli rodzic jest przekonany, że dziecko „ma w nosie” i swoim zachowaniem chce mu zrobić na złość, to nie ma w tej sytuacji miejsca na coaching.
Przyjrzyjmy się więc jeszcze takiej sytuacji:
Mama wchodzi do pokoju córki a tam łóżko i na nim bałagan. Odbyła już przynajmniej 84 rozmowy na temat jak ważne jest ścielenie łóżka i po co ma to dziecko robić. A tutaj nic. Złość sięga zenitu. Mama ma do wyboru – wybuchnąć albo znowu porozmawiać? Kurcze no ja osobiście mam już dosyć rozmów. Jak ty to widzisz?
lub takiej:
Siostra po raz kolejny kłóci się z młodszym bratem. W bardzo nieładny sposób odzywa się do niego i mimo wielokrotnych próśb i (znowu) rozmów nie widać zmian. Rodzice załamują się, mają poczucie totalnej porażki wychowawczej.
Jak już wcześniej wspomniałam, jeśli „złość sięga zenitu”, to rozmowa coachingowa nie ma racji bytu. W tej sytuacji rodzic powinien najpierw zadbać o siebie, spróbować się uspokoić. Najlepiej odwrócić wzrok od dziecka, policzyć do dziesięciu, wziąć kilka głębokich wdechów lub wydechów, albo powiedzieć sobie w myślach „jestem spokojny(a), dam radę porozmawiać bez emocji, chcę temu zaradzić”. Dopiero potem można próbować zastosować pytania czy inne narzędzia coachingowe.
Podobne tematy: brak nawyku sprzątania po sobie po jedzeniu, obrażanie podczas domowych porządków, złość na rodziców, że mają oczekiwania w tym stylu.
Z jakimi tematami ty masz na co dzień do czynienia gdy rozmawiasz z rodzicami?
To zależy od wieku dzieci. Jeśli chodzi o problemy wychowawcze, to rodzice maluchów zmagają się najczęściej z negacją, wybuchami niepochamowanej złości, gdy czegoś się dziecku odmówi. Rodzice dzieci w wieku wczesno szkolnym narzekają na brak systematyczności w nauce czy trudności z odrabianiem lekcji. W obu grupach, jeśli w rodzinie jest więcej dzieci, tematem jest często zazdrość o rodzeństwo, o rodziców i czas, jaki poświęcają każdemu z dzieci. W wypadku nastolatków powraca temat negacji wszystkich propozycji rodziców, a także inne zachowania „buntownicze”, takie jak nie wypełnianie obowiązków domowych, szantażowanie, podleganie nadmiernemu wpływowi rówieśników itp.
Jakie znajdują rozwiązania? Czy są skuteczne? I znowu czy tutaj coaching?
Chcąc odpowiedzieć na Twoje pytanie musiałabym opowiedzieć o każdym przypadku. Choć problemy mogą wydawać się podobne, czasami ich geneza jest różna. Inni są też rodzice, dzieci, mają różne zasoby. Dlatego do każdej sytuacji należy podchodzić indywidualnie.
W książce „Coaching Rodzicielski” (The Coaching Parent) autorzy informują, że można narzędzia coachingowe stosować już w relacji z dzieckiem od 5 r. ż. a również i z młodszymi. Inne źródła, że od 8 – ego. Osobiście bliższa jest mi ta druga wersja. A jakie jest Twoje zdanie? Za którą jesteś teorią?
Narzędzia coachingowe można stosować od najmłodszych lat. Trzeba tylko dobrać je odpowiednio do wieku dziecka.
NA KONIEC: Myślę, że ostatecznie w coachingu rodzicielskim można mówić o kilku obszarach, na których się skupiamy w pracy.
Po pierwsze wsparcie dla rodziców w procesie wychowywania dziecka. W pracy dajemy im przydatne narzędzia, które w znaczący sposób poprawią jakość wzajemnych relacji i okazywanego dziecku wsparcia. To co ważne tutaj to, że pracujemy z rodzicem i z dla niego ważnymi wartościami i nad celami jakie chce osiągnąć. W procesie coachingu to rodzic jest ekspertem, naszym zadaniem jest wspierać rodzica w odpowiedzeniu sobie m.in. pytania: „Co jest dla mnie ważne?” , „Jakim rodzicem chcę być?” , „Jakiego dorosłego chcę wychować?”.
To o czym należy pamiętać to, że rodzic jest przede wszystkim rodzicem, a coachem – jeżeli chce – może bywać.
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Coaching rodzicielski to praca coacha, czyli specjalisty z rodzicem. Jego celem jest wsparcie rodziców w wypełnianiu ich roli. Rodzić, wyposażony w odpowiednią wiedzę i umiejętności po spotkaniach z coachem rodzicielskim, może stać się coachem dla swojego dziecka – czyli przewodnikiem w jego rozwoju.
Po drugie wsparcie dla rodzica jako człowieka przy wyjściu z założenia, że jeżeli zadbamy o siebie, o swoje potrzeby i rozwój – naładujemy te przysłowiowe „baterie” to wtedy również jako rodzice będziemy bardziej skuteczni i bardziej spełnieni.
Oczywiście, temat rozwoju własnego rodzica również pojawia się podczas sesji coachingowych. Co więcej, aby rodzic mógł pomóc swojemu dziecku w odkrywaniu jego zasobów, sam powinien najpierw uaktywnić swoje. Mówiąc inaczej – jeśli nie będziemy czuć się dobrze sami z sobą i pewni w tym, co robimy, to trudno będzie nam zaszczepić tę pewność w naszych dzieciach.
I po trzecie wparcie dla dziecka poprzez rozmowy coachingowe mające na celu pomoc dziecku w rozwoju jego potencjału, odkrywaniu jego zasobów i możliwości. A wszystko to poprzez odpowiednie zadawanie pytań i rozmowy. Ja osobiście widzę tutaj tylko starsze dzieci.
Tak jak wcześniej podkreślałam – coach rodzicielski to osoba, która pracuje z rodzicem nad tematami związanymi z rozwojem i wychowaniem dzieci, nie z samymi dziećmi. Natomiast rodzice jak najbardziej mogą wykorzystywać podejście coachingowe w budowaniu pozytywnych relacji ze swoimi dziećmi i wspieraniem ich w rozwoju. Moim zdaniem mogą to robić także w wypadku młodszych dzieci – słuchanie i zadawanie pytań to bowiem nie jedyne narzędzia wykorzystywane w coachingu. Należą do nich także rysunek czy zabawa. Ale to już temat na naszą kolejną rozmowę.